Ogólnoświatowy kryzys objął także polską branżę transportową. Obiecany TIR nie odjedzie do Hiszpanii z powodu braku zleceń... Ale nic to. Z pomocą Edysi W. znalazłem korzystne połączenie do samej Casablanki: Berlin -Madryt i Madryt - Casablanka. Łącznie 170 euro (z rowerem), EasyJet.
Data - 12 listopada.
Mam więc trochę więcej czasu na pozałatwianie ostatnich spraw przed wyjazdem. A pozostało mi ich trochę:
- mata samopompująca (zakupiona na allegro przyszła rozklejona – nie warto kupować podejrzanie tanich sprzętów),
- obiektyw szerokokątny do Mamiy'i 35 mm - spory wydatek, ale przydałby mi się bardzo, wciąż poluję...
- karta pamięci 8 lub 16 GB,
- części do roweru - wymiana przedniego koła, zakup zapasowego łańcucha i wielotrybu, kilka szprych, klucza do szprych i wielotrybu, zapasowej linki do hamulca, uchwytu na bidon (z przyczepki zrezygnowałem z przyczyn finansowych)
- ksero map, paszportu, książeczki szczepień
i jeszcze kilka innych drobnych spraw.
Udało mi się rozwiązać problem ładowania baterii do Olympusa, a w zasadzie jestem na dobrej drodze do jego rozwiązania. Czekam na zamówioną baterię słoneczną, która ładuje akumulatory 12v. Robert (znajomy mojej znajomej) połączy mi ową baterię z moją ładowarką, i wiele wskazuje na to (volty, waty, miliampery itp.), że na pustyni nie będę się musiał marwić o stan baterii w aparacie.
Trochę gmatwam z tym sprzętem fotograficznym, więc wyjaśniam: zabieram ze sobą dwa aparaty - mojego dwuletniego "cyfraka" Olympusa E-400 z dużą kartą pamięci oraz zakupioną niedawno Mamiy'ę 645. Tym pierwszym będę fotografował wszystko jak leci, a tym drugim tylko to, co wymaga szczególnie wysokiej jakości zdjęć. Pełną specyfikację sprzętu fotograficznego opublikuję tuż przed wyjazdem.
Rogi
Dziś kolejny dzień przygotowań - przyprawiłem mojemu rowerowi rogi. Tak. Pozwolą odpoczywać moim dłoniom podczas długich tras. No i siodełko nowe kupiłem, bo podczas wyprawy testowej... eh... oszczędzę Wam szczegółów. Nabiegałem się też po mieście w poszukiwaniu specjalnej bateryjki do Mamiyi (A455), bo okazało się, że bez niej ani rusz.
Natomiast wczoraj późnym wieczorem podjąłem ostateczną decyzję co do planowanej trasy. Po Maroku, Mauretanii i Mali, mam zamiar dotrzeć do Gwinei i dalej przez Gwineę Bissau do Senegalu i z powrotem przez Mauretanię do Maroka. W Senegalu pewnie przyjdzie mi odwiedzić niewielkie państewko o wężowatym kształcie – Gambię. To jednak tylko prawdopodobna trasa, którą, w zależności od okoliczności napotkanych na miejscu, gotów jestem modyfikować. W końcu obiecałem Fasoli wysłać kartkę z Uagadougou...
Natomiast wczoraj późnym wieczorem podjąłem ostateczną decyzję co do planowanej trasy. Po Maroku, Mauretanii i Mali, mam zamiar dotrzeć do Gwinei i dalej przez Gwineę Bissau do Senegalu i z powrotem przez Mauretanię do Maroka. W Senegalu pewnie przyjdzie mi odwiedzić niewielkie państewko o wężowatym kształcie – Gambię. To jednak tylko prawdopodobna trasa, którą, w zależności od okoliczności napotkanych na miejscu, gotów jestem modyfikować. W końcu obiecałem Fasoli wysłać kartkę z Uagadougou...
Mamiya - moja nowa przyjaciółka
Wyprawa testowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)