Tak w ogóle to...

nie chciałem pisać bloga. Przede wszystkim dlatego, że wydało mi się to oklepane, banalne. Wszyscy teraz piszą bloga. A ci podróżujący szczególnie. Przeczytałem kilka takich relacji z podróży, szukając potrzebnych mi informacji. Jedne lepsze, inne gorsze, ale wszystkie bardzo podobne: pojechaliśmy tam, widzieliśmy to, jedliśmy tamto, trochę narzekania na warunki, na ludzi itd, trochę zachwytów egzotycznymi pejzażami itd. Nie chciałem powielać tego schematu.
Poza tym w mojej podróży pociągała mnie perspektywa oderwania się od cywilizacji, od telefonu, internetu, pobycia sam na sam z samym sobą, w otoczeniu dzikiej przyrody, dłużej niż jeden dzień, tydzień, miesiąc... Dlatego wizja szukania po drodze kawiarenek internetowych i przesiadywanie w nich całymi godzinami aktualizując blog napawała mnie niechęcią.

Jakiś czas temu mama podsunęła mi adres bloga niejakiego Wróbla (http://docieplychkrajow.blox.pl/html). Pierwsza część jego transafrykańskiej trasy (również rowerem) pokrywała się z moją, więc chętnie tam zajrzałem i... utonąłem. Polecam wszystkim ten blog. Wróbel pisze świetnie, niebanalnie, wątki codziennych trosk i przygód przeplatają się z głębokimi przemyśleniami na tematy społeczne, psychologiczne, polityczne i artystyczne. Wróbel to nie byle gość, jest absolwentem malarstwa na poznańskim ASP, ma szerokie zainteresowania muzyczne, obeznany w literaturze. Najlepiej czytać jego blog od początku, podążając wraz z nim i wraz z nim przeżywając kolejne podróżnicze doświadczenia. A tych nie brakuje.

Tak, blog Wróbla mnie przekonał, że to ma sens, że WARTO PISAĆ BLOGA! Tak więc zacząłem.
d.

1 komentarz:

peluda pisze...

Hej Dominik, ciesze sie, ze wszystko podopinane i marzenia staja sie faktem:)Trzymam mocno kciuki za Twoja podroz i obiecuje, ze bede tu czestym gosciem, sledzac gdzie dotarles, co widziales, co Cie spotkalo..
Sciskam mocno - i do uslyszenia!@:)